II Niedziela Wielkiego Postu
„Do tego zaś, by Apostołowie mogli się bardziej umocnić i „zrozumieć wszystko” (Mt 13,51), przyczynia się ubocznie jeszcze inna wskazówka w tym cudownym zdarzeniu. Oto ukazuje się im Mojżesz i Eliasz, a więc przedstawiciele Zakonu, Proroków, i rozmawiają z Panem. W ten sposób w obecności pięciu razem mężów sprawdza się owo powiedzenie: „W ustach dwóch albo trzech świadków stanie każde słowo” (Pwt 19, 15; Mt 18, 16). Cóż bowiem mocniej i trwałej ustalonego nad to „Słowo” donośnie rozlegające się po świecie głosem Starego i Nowego Testamentu razem, i nad tę „Dobrą Nowinę”, której zgodnie wtórują dawnych objawień rzecznicy? Poręczają się bowiem wzajemnie strony ksiąg obu Przymierzy. Tego, co zapowiadany był znakami, osłonięty pewną tajemniczością, chwalebne przemienienie ukazuje przejrzyście. „Albowiem — jak mówi św. Jan — zakon przez Mojżesza był dany; łaska i prawda stała się przez Jezusa Chrystusa” (J l, 17). W Nim i przez Niego rzeczywistością stało się i to, co obiecywały figury, i to, do czego zmierzały przepisy Zakonu. Na sobie stwierdza On prawdę przepowiedni, swoją zaś łaską umożliwia zachowanie przykazań.
Apostoł Piotr, przejęty do żywego tym odsłonieniem świętych tajemnic, patrzył na ten świat z wysoka, a odczuwając odrazę do rzeczy ziemskich, w zachwyceniu — rzekłbyś — rwał się duchem do wieczności. To wszystko, na co patrzył, taką przepełniało go radością, że pragnął pozostać na stałe z Jezusem tam, gdzie miał szczęście oglądać przemienienie Pańskie. Dlatego mówi: „Panie, dobrze jest nam tu być; jeśli chcesz, uczyńmy tu trzy przybytki: Tobie jeden, Mojżeszowi jeden i Eliaszowi jeden” (Mt 17,4 nn.). Ale Pan nic nie odpowiada na tę podsuwaną Mu myśl, dając poznać w ten sposób Piotrowi, że pragnienie jego nie jest wprawdzie niczym zdrożnym, ale nie zgadza się z porządkiem rzeczy. Bo najprzód tylko śmierć Chrystusa może świat zbawić, następnie zaś przykład Pana dodaje otuchy wierzącym. Choć bowiem przyrzeczone nam szczęście nie podlega najmniejszej wątpliwości, powinniśmy jednak zrozumieć, że dopóki żyjemy wśród pokus i doświadczeń, trzeba nam raczej prosić o wytrwanie aniżeli o chwałę. Szczęście królowania nie może przecież uprzedzać czasów cierpienia.
św. Leon Wielki (+ 460)
Poniedziałek II tygodnia Wielkiego Postu
„Gdy on jeszcze mówił, oto okrył ich jasny obłok; a oto głos z obłoku mówiący: «Ten jest Syn mój miły, w którym sobie dobrze upodobałem, Jego słuchajcie»”. Oczywiście Ojciec był obecny w Synu, i w blasku przemienienia Pana — złagodzonym zresztą odpowiednio do wzroku uczniów — Ojciec z Synem istotnie nie rozłączali się. Dla zaznaczenia jednak, że ich osoby są odrębne, Syna ukazywał blask ciała bijący w oczy, Ojca zaś objawiał głos z obłoku. Na ten głos uczniowie zdjęci wielką bojaźnią padli na twarze drżąc nie tylko przed majestatem Ojca, ale i Syna zarazem. Rozumieli bowiem w świetle nadprzyrodzonym, że w jednym i drugim jest ta sama natura boska. A ponieważ w ich wierze nie było wahania, więc i w ich bojaźni nie było różnicy.
Świadectwo to zatem szerokie i wielorakie miało znaczenie. Więcej niż dźwiękiem słów przemawiało ono swą treścią. Czyż bowiem w powiedzeniu Ojca: „Ten jest Syn mój miły, w którym sobie dobrze upodobałem, Jego słuchajcie” nie jest wyraźny ten sens: mój to jest Syn, mój, ze mnie przedwiecznie zrodzony i ze mną wespół królujący? Bo ani Ojciec nie jest od Syna starszy, ani Syn od Ojca młodszy. „Ten jest Syn mój” nierozłącznie i całkowicie podzielający to samo Bóstwo, tę samą wszechmoc, to samo trwanie. To jest Syn mój, nie przysposobiony dopiero na dziecko, ale mój własny, nie skądinąd, jeno ze mnie zrodzony, nie utworzony z jakiejś innej natury i potem do mnie upodobniony, ale cały z mojej istoty i równy mnie samemu. „Ten jest Syn mój, przez którego wszystko się stało i bez Niego nic się nie stało” (J l, 5). Wszystkie moje dzieła Jego są dziełami, wszystko, co ja czynię, On ze mną nierozłącznie i zgodnie czyni. Syn bowiem jest w Ojcu, a Ojciec w Synu, nasza jedność nie zna rozdziału, a chociaż ja, Rodzic, jestem kimś innym niż On zrodzony przeze mnie, to jednak w nic innego nie wolno wam wierzyć, jak w to, co we mnie jest do pojęcia. „Ten jest Syn mój”, który równości swojej ze mną nie potrzebował dopiero zdobywać, ani też jej sobie przywłaszczać (Flp 2,6), jeno mając naprawić rodzaj ludzki za naszą wspólną naradą, jako Bóg nie mogący podlegać zmianie, zniżył się do postaci sługi, nie przestając jednak trwać w mojej chwale (J 17,5).
św. Leon Wielki (+ 460)
Wtorek II tygodnia Wielkiego Postu
Słuchajcie Go tedy bez ociągania się, Jego, w którym ja mam największe upodobanie, Jego, co mnie głosi i objawia, i pokorą własną wsławia. Boć On jest „Prawdą i Życiem” (J 14,6), On moją „mocą i mądrością” (l Kor l,24). „Jego słuchajcie”, co przepowiadany był przez figury Starego Zakonu i wieszczony przez usta proroków. „Jego słuchajcie”, co krwią swoją świat odkupuje, co wiąże złego ducha i „sprzęt” mu odbiera, co w strzępy drze jego cyrograf i wszelkie pakta nieposłuszeństwa (Mt 12,29; Kol 2,14). „Jego słuchajcie”! On otwiera drogę do nieba, On męką krzyża wznosi stopnie do królestwa. Przed czym tak drżycie? Przed zbawieniem własnym? Czego się obawiacie? Wyleczenia z ran swoich? Co moją i Chrystusa jest wolą, niech się stanie. Precz z bojaźnią! Niezłomna wiara — oto wasza zbroja! Boć i nie godzi się wam lękać w męce Zbawiciela tego, czego za Jego łaską nawet przy własnym zgonie obawiać się nie będziecie.
Wszystko to, najmilsi, było powiedziane nie tylko dla pożytku tych, co słyszeli na własne uszy. W owych trzech Apostołach Kościół odbierał naukę z tego, co uszy ich słyszały. We wszystkich niechaj tedy umacnia się wiara podług przepowiadania świętej Ewangelii. Nikt niechaj się nie wstydzi tego krzyża Chrystusowego, którym świat został odkupiony. Niechaj też nikt nie lęka się cierpieć w imię sprawiedliwości, i będąc pewnym obiecanej nagrody, nie zraża się trudnościami. Przez trud bowiem idzie się do wytchnienia i przez śmierć do życia! Toć On wziął na siebie wszystką naszą ziemską słabość. Jeśli tylko wytrzymamy w Jego wyznawaniu i w Jego miłości, zwyciężymy z Nim, co On zwyciężył, i otrzymamy, co On obiecał! Czy mamy pełnić przykazania, czy stawić czoło przeciwnościom, niechaj nigdy nie milknie w uszach naszych ów głos Ojca z obłoku: „Ten jest Syn mój miły, w którym sobie dobrze upodobałem. Jego słuchajcie””. Jego, co żyje i króluje z Ojcem i z Duchem Świętym na wieki wieków. Amen.
św. Leon Wielki (+ 460)
Środa II tygodnia Wielkiego Postu
Gdy czytano świętą Ewangelię, słyszeliśmy o wielkim widzeniu na górze, w czasie którego Pan Jezus ukazał się trzem uczniom: Piotrowi, Jakubowi i Janowi. „Oblicze Jego zajaśniało jak słońce” (Mt 17,2 nn.) — to oznacza jasność Ewangelii. „Szaty Jego stały się białe jak śnieg” — to oznacza oczyszczenie udzielone przez Kościół, do którego mówi Prorok: „A jeśli grzechy twoje byłyby jako szkarłat, jak śnieg wybieleją” (Iz l,18). Eliasz i Mojżesz z Nim rozmawiali, bo łaska Ewangelii bierze świadectwo od Prawa i od Proroków. By krótko powiedzieć: w Mojżeszu jest Prawo, w Eliaszu — Prorocy…
Spodobało się Piotrowi zbudować trzy namioty: jeden Mojżeszowi, jeden Eliaszowi, jeden Chrystusowi. Zachwyciła go samotność na górze, brzydził się hałasem spraw ludzkich. Lecz żądał trzech namiotów, bo jeszcze dobrze nie rozumiał jedności Prawa, Proroków i Ewangelii. Ale oto chmura go poprawiła. „A gdy to jeszcze mówił — rzecze — oto chmura świetlista ocieniła go”. Patrz, chmura uczyniła jeden przybytek, dlaczego ty żądasz trzech? „I głos z chmury: «Oto Syn mój umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie»”. Mówi Eliasz, ale „Jego słuchajcie”. Mówi Mojżesz, ale „Jego słuchajcie”. Mówią Prorocy, mówi Prawo, ale „Jego słuchajcie”, który jest głosem Prawa i językiem Proroków. On przez nich przemawiał, a gdy zechciał, objawił się przez samego siebie. „Jego słuchajcie” — Jego słuchajmy. Gdy jest głoszona Ewangelia, uważajcie, że to właśnie jest ta chmura — z niej rozbrzmiewał dla nas głos. Jego słuchajmy, co powiedział — czyńmy, a ufajmy temu, co obiecał.
św. Augustyn (+ 430)
Czwartek II tygodnia Wielkiego Postu
Pytasz się, czy gdy przemienił się wobec tych, których przyprowadził ze sobą na górę wysoką, pokazał się im w postaci chwały Bożej, którą miał dawniej, a tym, którzy byli na dole w postaci sługi?… Lecz posłuchaj o tym, jeśli umiesz rozumieć na sposób duchowy. Nie zostało powiedziane po prostu: „przemienił się”, ale z koniecznym dodatkiem, który zapisali Mateusz i Marek. U nich obydwu mamy: „przemienił się przed nimi”. I na podstawie tego można powiedzieć, że Jezus przed jednymi się przemienił, a przed innymi w tym czasie się nie przemienił. Jeśli więc pragniesz ujrzeć przemienienie Jezusa, które miało miejsce tylko wobec tych, którzy wstąpili z Nim na górę wysoką, stojącą na uboczu, patrz ze mną na Jezusa w Ewangelii. Jest On poznany w sposób prosty — i jak ktoś powiedział, wedle ciała — przez tych, którzy przez znakomite czyny i słowa nie wstępują na górę wysoką mądrości. Ci natomiast, którzy nie wedle ciała, ale według teologii widzą całą Ewangelię, a Jego dostrzegają wedle swej wiedzy w jego boskiej formie — przed tymi tylko przemieni się Jezus, a nie przed tamtymi, którzy byli na dole. Gdy zaś się przemienił, oblicze Jego zajaśniało jak słońce, aby stało się widoczne dla synów światłości, którzy zrzucili z siebie uczynki ciemności, a przyodziali się w zbroję światła i którzy przestali być synami ciemności i nocy, a stali się synami dnia i chodzą godnie jak w dzień, i zajaśniał przed nimi nie w sposób zwyczajny jak słońce, ale okazał się być dla nich słońcem sprawiedliwości.
Ale On nie tylko przemienił się wobec tych uczniów i nie dodał jedynie tego do swego przemienienia, że oblicze Jego zajaśniało jak słońce, ale także szaty Jego stały się jasne jak słońce wobec tych, których zaprowadził na górę. Szaty Jego to słowa i pisma Ewangelii, w które jest odziany. Sądzę także, że pisma, które wydali Apostołowie o Jezusie, stanowią także szatę Jezusa, która stała się śnieżnobiała dla uczniów wstępujących z Jezusem… Jeśli więc widzisz kogoś nie tylko dokładnie wyjaśniającego prawdy o Jezusie, ale który dokładnie, słowo po słowie wyjaśnia Ewangelię, nie zawahaj się powiedzieć, że on właśnie widzi Jezusa białego jak śnieg.
Orygenes (+ 254)
Piątek II tygodnia Wielkiego Postu
Chcąc iść za Nim, powinni zaprzeć siebie samych, a żyjąc nadzieją pozyskania rzeczy wiecznych, utratę doczesnych uważać sobie za drobiazg nic nie znaczący. Jedynie bowiem ten zachowa swoje życie, kto nie zawaha się oddać je za Chrystusa (Mt 16,24). Aby Apostołowie powzięli całym sercem niezłomne i szczęśliwe męstwo a pozbyli się zupełnie lęku przed czekającym Go twardym krzyżem, aby nie wstydzili się męki Chrystusowej i nie gorszyli się ową cierpliwością, z jaką miał podjąć okrutne cierpienia — acz bez uszczerbku dla swej mocy i chwały — wziął Jezus Piotra, Jakuba i Jana, brata jego, i wszedłszy z nimi czterema na górę wysoką, ukazał im Swą chwałę w całym blasku. Bo chociaż oni już rozumieli, że jest w Nim majestat boski, nie domyślali się jeszcze, jaka potęga tai się też w Jego ciele okrywającym Bóstwo. Do tego właśnie bardzo wyraźnie i znacząco zmierzała obietnica, że niektórzy z otaczających Go uczniów „nie skosztują śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego w królestwie sowim” (Mt 26,28). To znaczy, że jeszcze przed swoją śmiercią zobaczą Go w królewskiej jasności właściwej z osobna także ludzkiej Jego naturze. To właśnie chciał ukazać tym trzem mężom naocznie. Bo owego niewysłowionego i niedostępnego widzenia samego Bóstwa, jakie zachowane jest błogosławionym czystego serca, żadną miarą nie mogli oni dostąpić i oglądać, dopóki śmiertelnym ciałem byli obleczeni.
Wobec tedy wybranych kilku świadków odsłania Pan swoją chwałę i ukazuje swoje człowieczeństwo, wspólne Mu z innymi ludźmi, w takim blasku, że twarz Jego jaśnieje jak słońce, a szaty Jego są jak śnieg białe. W tym przemienieniu chodziło głównie o to, żeby usunąć z serca uczniów zgorszenie krzyża, a także ujawnieniem majestatu i dostojeństwa zapobiec zachwianiu się ich w wierze, jakie mogłoby nastąpić na widok poniżającej, choć dobrowolnie podjętej męki. Nie mniej przeto troszczył się Pan jeszcze o to, aby całemu świętemu Kościołowi dać silną podstawę nadziei. Całe mianowicie Ciało Chrystusa miało się stąd dowiedzieć, jaka je oczekuje przemiana i w jakiej chwale mogą uczestniczyć jego członki, skoro jego głowa tak nią naprzód przyświeca. To samo zresztą zupełnie wyraźnie powiedział Pan, nawiązując do swego przyjścia w majestacie: „Wtedy sprawiedliwi — mówił — będą świecić jak słońce w królestwie Ojca swego” (Mt 13,43). Takie również znaczenie ma świadectwo świętego Pawła apostoła: „Sądzę bowiem — powiada on — że cierpienia czasu teraźniejszego niczym są w porównaniu z przyszłą chwałą, która w nas się objawi” (Rz 8,18). Nie co innego ma też na myśli Apostoł mówiąc w innym miejscu: ,,Boście umarli i życie wasze ukryte jest z Chrystusem w Bogu. Gdy się Chrystus, życie wasze, okaże, tedy i wy z Nim okażecie się w chwale” (Kol 3,3)…
św. Leon Wielki (+ 460)
Sobota II tygodnia Wielkiego Postu
„Twarz Jego stała się jak słońce” (Mt 17,2 nn.). Cóż w tym dziwnego, że twarz Jego stała się jak słońce, przecież On sam jest słońcem? Cóż więc w tym dziwnego, że twarz Słońca stała się jak słońce? Był słońcem, lecz ukrytym za chmurą, a teraz ona się usunęła, aby na chwilę zabłysnął. Co znaczy: chmura odsunęła się? Nie ciało zostało usunięte, ale na chwilę słabość ciała. To jest chmura, o której pisze prorok: „Oto Pan wstępuje na lekką chmurę” (Iz 19,1). Chmurą jest ciało zakrywające Boskość; lekkie, bo nie niesie w sobie żadnej niegodziwości. Chmura ta zakrywa boski blask; jest lekką i została przeniesiona do boskiej chwały. Chmura, bo w Pieśni nad pieśniami czytamy: „Usiadłam w cieniu tego, którego pożądałam” (Pnp 2,3). Jest lekką, bo jest to ciało Baranka, który gładzi grzechy świata, a gdy one zostaną zgładzone, wtedy świat zostanie podniesiony na wyżyny niebios, i nie będzie już uciskany ciężarem grzechów. Tą chmurą ciała zostało okryte słońce: nie to, co powstaje nad złymi i dobrymi, lecz słońce sprawiedliwości, które powstaje tylko nad bogobojnymi. Dziś zabłysło okryte chmurą ciała światło oświecające każdego człowieka. Dziś czyniąc chwalebnym swe ciało i pokazując je przebóstwione, samo przez siebie pokazało się apostołom, a przez apostołów całemu światu.
Ty zaś, błogosławione Państwo, na wieki będziesz się cieszyło kontemplacją tego słońca, kiedy zstępując przygotowane przez Boga, zostaniesz ozdobione jak oblubienica dla oblubieńca. To słońce nigdy już więcej dla ciebie nie zajdzie, lecz zawsze trwając jednakie, będzie istniało wiecznym pięknem poranka. Tego słońca już nigdy nie okryje żadna chmura, lecz radować się będzie nieustającą i wieczną jasnością. To słońce nie oślepi twoich oczu, lecz je wzmocni dla widzenia go i będzie cieszyło się blaskiem. To słońce nigdy nie dozna zaćmienia, bo blasku jego nie przerwie żaden ból, bo „nie będzie już więcej ani śmierci, ani płaczu, ani bólu, ani jęku” (Ap 21,4), które by mogły zaćmić dany ci przez Boga blask, ponieważ powiedziano z nieba Janowi, że to, co było dawniej, już przeminęło. To jest owo słońce, o którym powiedział Prorok: „Nie będzie w tobie słońca, aby świeciło w dzień, ani blask księżyca nie będzie cię oświecał, lecz Pan, Bóg twój, będzie ci za światło wieczne” (Iz 60,19). To jest dla ciebie owo światło wieczne, które zabłysło z twarzy Pańskiej. Słyszysz głos Pański, widzisz oblicze Pana błyszczące jak słońce, widzisz twarz, przez którą poznajesz każdego, poznajesz Go, a w jasności poznania masz oświecenie. Tu bowiem poznajesz przez wiarę, tam poznajesz Go sam. Tu poznajesz rozumem, tam będziesz ogarnięty. Tu widzisz w zwierciadle w sposób zagadkowy, tam ujrzysz Go twarzą w twarz (l Kor 13,12). Wtedy zostaniesz oświecony wiecznym blaskiem tego słońca, poznawszy Go takim, jakim jest, zostaniesz oświecony szczęśliwie, zostaniesz oświecony w sposób doskonały. Wtedy tak zabłyśnie nad tobą oblicze Pańskie, że wypełni się to, o czym uczył niegdyś Prorok w słowach: „Niech rozjaśni nad nami swoje oblicze” (Ps 66,2).
św. Piotr Wielebny (+ 1156)