Medytacje z Ojcami Kościoła na każdy dzień Wielkiego Postu

10 Mar 2015 | Aktualności

IV Niedziela Wielkiego Postu

…Znowu droga wiedzie przez pustynię i lud wyczerpany przez pragnienie stracił nadzieję dóbr obiecanych. A Mojżesz sprawia, że na pustyni wytryska dla nich woda ze skały. Te słowa pouczają nas o duchowym znaczeniu tajemnicy pokuty. Ci bowiem, którzy powracając do przyjemności brzucha, ciała i do rozkoszy Egiptu, choć raz już zakosztowali skały, skazali się sami na pozbawienie się udziału w dobrach. Mogą jednak przez żal odnaleźć skałę, którą porzucili, i znowu otworzyć sobie żyłę (wody) i nasycić się ze źródła…  Ale lud nie nauczył się jeszcze iść śladami wielkości Mojżesza, lecz pociągają go niewolnicze pożądania i skłania się ku rozkoszom egipskim. Historia pokazuje przez to, że natura ludzka podległa wieloma sposobami chorobie jest skłonna w szczególny sposób ku temu pożądaniu. I jak lekarz swą sztuką lekarską hamuje panowanie choroby, tak on (Mojżesz) nie pozwala, by choroba zapanowała nad ludźmi aż do śmierci. I tak jak pożądanie rzeczy wstrętnych przez nich zrodziło węże, których ukąszenie wprowadzało truciznę niosącą śmierć, tak wielki Prawodawca unicestwił moc prawdziwych wężów przez wizerunek węża.

św. Grzegorz z Nyssy (+ 394)

 

Poniedziałek

Byłby czas zupełnie jasno wyjaśnić zagadkę. Jeden jest tylko środek zaradczy przeciw tym złym skłonnościom, polegający na oczyszczeniu dusz naszych przez tajemnicę pobożności. Najważniejszą więc rzeczą spośród zawartych w tej tajemnicy to spoglądanie na mękę Tego, który za nas przyjął cierpienie. Męka to krzyż, a temu kto nań patrzy, jak wykazuje Pismo, nie zaszkodzi trucizna pożądania (Lb 21,9). A patrzeć na krzyż to znaczy całe swe życie być umarłym światu i uczynić je ukrzyżowanym (Ga 6,14), niewzruszonym wobec wszelkiego grzechu i zaiste, jak mówi Prorok, przybić do krzyża swe własne ciało Bożym lękiem (Ps 118,120). Gwoździem, który trzyma ciało jest wstrzemięźliwość. A ponieważ wstrętne pożądanie sprawia, że z tej ziemi wychodzą węże niosące śmierć — bo wszystko, co pochodzi ze złej pożądliwości jest wężem — dlatego też Prawo pokazuje nam Tego, który pojawił się na krzyżu. To jest jednak podobieństwo węża, a nie wąż, jak mówi wielki Paweł: na podobieństwo ciała grzechu (Rz 8,3). Prawdziwym wężem jest grzech, a kto zmierza ku grzechowi, przywdziewa naturę węża.  Człowiek zaś został uwolniony z grzechu przez Tego, który przyjął obraz grzechu i stał się podobny do nas, zwróconych ku postaci węża. Przez Niego została zniszczona śmierć, która pochodzi z ukąszeń, ale same węże nie zginęły — pod słowem węże, rozumiem pożądliwości. Ci zaś, którzy spoglądają na krzyż, nie są poddani złej śmierci grzechów, lecz ukryta w ciele pożądliwość przeciw duchowi całkowicie nie zginęła (Ga 5,17). Bo nawet wierzący częstokroć odczuwają pożądliwość. Lecz kto wznosi oczy ku Temu, który został wywyższony, odrzuca pożądanie, unicestwiając jad lekarstwem bojaźni pochodzącej z przykazań.

To, że wąż wyniesiony na pustyni jest znakiem tajemnicy krzyża, jasno wyjaśniają słowa Pana, który mówi: „Jak Mojżesz wywyższył węża, tak trzeba, żeby został wywyższony Syn człowieczy” (J 3,14).

św. Grzegorz z Nyssy (+ 394)

 

Wtorek

Abraham miał wiele sług. Dlaczego więc Bóg nie powiedział mu, by ofiarował jednego z nich? Ponieważ miłość Abrahama nie byłaby się objawiła przez sługę; do tego trzeba było własnego syna. Podobnie i Bóg miał wiele sług, ale przez żadnego z nich nie okazał swej miłości względem stworzeń, ale przez swego Syna, dzięki któremu została ogłoszona Jego miłość względem nas: „Bóg tak umiłował świat, że wydał Syna swego jedynego” (J 3,16).

św. Efrem (+ 373)

 

Środa

Słusznie więc Mu śpiewamy, ponieważ to, że jesteśmy, że żyjemy, nie jest zasługą naszej mocy czy potęgi, ale Jego zmiłowania i dobroci. Jemu więc, takiemu i tak wielkiemu Bogu, który zawsze był i jest, powinniśmy śpiewać to, co jest godne, co przynależy chwale Jego majestatu: że jest wieczny, wszechmogący, nieogarniony, że jest Stwórcą wieków i Zbawcą świata, że tak umiłował ludzi, iż Syna swego wydał na zbawienie świata, jak sam o sobie mówi w Ewangelii: „Tak bowiem Bóg umiłował ten świat, że dał Syna swojego Jednorodzonego, aby wszyscy, którzy w Niego wierzą nie zginęli, lecz by mieli życie wieczne” (J 3, 16).

św. Chromacjusz z Akwilei (+ 408)

 

Czwartek

On oświeceniem swojej wiary odpędził ciemności świata i tych uczynił synami łaski, którzy znajdowali się pod słusznym potępieniem przez Prawo. On przyszedł na świat, aby uczynić sąd: aby przejrzeli ci, co nie widzą, a ci, co widzą, stali się ślepcami. I tak ci, którzy wyznali, że znajdują się w ciemnościach błędu, otrzymają światło wieczne i ono ich uwolni od ciemności, na które skazały ich grzechy. A ci, którzy zadufani w swoje zasługi sądzą, że w sobie mają światło sprawiedliwości, słusznie pogrążą się w ciemnościach, bo wyniosła ich własna próżność, i zadufani we własnej sprawiedliwości nie szukali lekarza, który by ich wyleczył. Mogli przecież wejść przez Jezusa, który sam nazwał się bramą wiodącą do Ojca. A że niegodziwie wynosili się zasługami, pozostali w swej ślepocie.

Dlatego też my, nie zadufani w nasze zasługi, z pokorą przychodzimy przed Twe święte ołtarze, najświętszy Ojcze, otwieramy swoje rany i wyznajemy, że jesteśmy pogrążeni w ciemnościach własnych błędów i otwieramy tajemnice naszego sumienia. Błagamy Cię, abyśmy znaleźli lekarstwo w ranie, światło wieczne w ciemnościach, w sumieniu czystość niewinności. Pragniemy bowiem z całych sił ujrzeć Twoje oblicze, lecz przeszkadzają nam zwykłe ciemności, przez które staliśmy się ślepi. Chcemy ujrzeć niebiosa, lecz nie możemy, bo oślepiły nas ciemności grzechu. Wyjdź więc naprzeciw nam, modlącym się w Twojej świątyni, i u-lecz w tym dniu wszystkich, bo przecież czyniąc cuda nie zachowywałeś szabatu. Oto przed chwałą Twego imienia otwieramy nasze rany, a Ty daj nam lekarstwo na nasze choroby. Wspomóż nas, proszących, jak to obiecałeś, boś nas stworzył z niczego tym, czym jesteśmy. Uczyń balsam i dotknij oczu naszego serca i ciała, abyśmy — ślepi — nie popadli w zwyczajne błędy ciemności. Oto stopy Twoje obmywamy płaczem, nie odwracaj się od nas upokorzonych. O dobry Jezu, obyśmy nigdy nie odstąpili od Twoich śladów, boś przyszedł pokorny na świat. Wysłuchaj modlitwy nas wszystkich i usuń z serc ślepotę naszych zbrodni, abyśmy widzieli chwałę Twojego oblicza w owej szczęśliwości wiecznego pokoju.

Prefacja liturgii mozarabskiej

 

Piątek

„Człowiek pewien miał dwóch synów; młodszy mu powiedział: daj mi część majątku” (Łk 15,11nn.). Widzisz więc, iż Boże dziedzictwo jest dawane tym. którzy o nie proszą. Nie miej tedy za złe ojcu, że dał je młodszemu. Żaden wiek dla Królestwa Bożego nie jest za młody, ani wiary nie ocenia się ilością lat. Ten, kto prosił, uważał, że ma do tego prawo. Gdyby się był od ojca nie oddalił, nie zaznałby trudności swego wieku. Skoro się jednak udał na obczyznę, słusznie utracił swoje dziedzictwo. Kto odstąpił od Kościoła — mówią — opuścił dom i ojczyznę, a „udał się na obczyznę, w daleką krainę”.

Co jeszcze bardziej oddala, to odejść od siebie samego, odłączyć się nie przestrzenią lecz postępowaniem, nie odległością ziem lecz zapatrywań, i jakby pod działaniem żaru światowej rozwiązłości, wziąć rozwód z dobrym postępowaniem. Albowiem kto od Chrystusa się odłącza, jest wygnańcem z ojczyzny, a obywatelem świata. My jednak nie jesteśmy obcymi i przechodniami, ale współobywatelami świętych i domownikami Boga (Ef 2,19); choć byliśmy z dala, jednak staliśmy się bliscy we krwi Chrystusa (Ef 2,13). Nie bądźmy źle usposobieni względem tych, którzy powracają z dalekiej krainy, bo i my byliśmy w krainie odległej, jak o tym poucza Izajasz: „Tym, którzy siedzieli w krainie cienia i śmierci, wzeszła światłość” (Iz 9,2). A więc owa daleka kraina jest w cieniu śmierci, my zaś, dla oblicza których tchnieniem jest Chrystus Pan (Lm 4,20), żyjemy w cieniu Chrystusa. Toteż Kościół mówi: ,,W cieniu jego pragnąłem i siedziałem” (Pnp 2,2). A więc ten, kto żył rozwiąźle, zmarnował wszystkie ozdoby swojej natury. Toteż ty, który otrzymałeś obraz Boga i jesteś podobny do Niego, strzeż się, abyś nierozumną brzydotą go nie zniszczył. Jesteś dziełem Boga…

św. Ambroży (+ 397)

 

Sobota

„Ojcze — mówi — zgrzeszyłem przeciw Bogu i przeciw tobie.” To jest pierwsze przyznanie się przed Twórcą natury, Panem miłosierdzia, Sędzią przewinienia. Choć Bóg wie wszystko, oczekuje jednak głosu twego przyznania się, albowiem „ustami wyznaje się ku zbawieniu” (Rz 10,10). Składa z siebie ciężar winy ten, kto sam siebie nią obciążył i wyklucza złość oskarżenia, kto przyznaniem się uprzedza oskarżyciela, „sprawiedliwy bowiem na początku mowy sam siebie oskarża” (Prz 18,17). Daremnie chciałbyś ukryć cośkolwiek przed Tym, którego oszukać nie zdołasz; bez obawy wyznaj to, o czym wiesz, że Mu już znane. Wyznaj szczerze, aby wstawiał się za tobą Chrystus, mamy przecież w Nim orędownika u Ojca (1 J 2,1); niech Kościół prosi za tobą, niech lud swym płaczem cię wspiera. Nie lękaj się, że nie uprosisz. Pośrednik obiecuje ci przebaczenie, opiekun zapewnia łaskę, obrońca oświadcza, iż dzięki ojcowskiej łaskawości nastąpi pojednanie. Wierz, bo to jest prawdą; bądź spokojny, bo to jest mocą. Chrystus ma powód, aby wstawiał się za tobą, bo nie umarł za ciebie daremnie (Ga 2,21). I Ojciec ma powód, żeby ci przebaczyć, co bowiem chce Syn, chce również i Ojciec…

Spieszy ci naprzeciw Ten, który słyszał jak rozmawiałeś z sobą w tajni swego serca. Słyszy cię, gdy jesteś jeszcze daleko i biegnie ku tobie, aby nikt ci nie przeszkodził; obejmuje cię. W biegu ukazuje się Jego uprzednia wiedza, w obejmowaniu łaskawość i uczucie ojcowskiej miłości. Obejmuje cię za szyję, aby leżącego podnieść. Obciążonego grzechami i schylonego ku temu, co jest ziemskie, skierować ku niebu, aby tam szukał Stwórcy. Obejmuje cię za szyję Chrystus, aby z twego karku zdjąć jarzmo niewoli i twoją szyję poddać słodkiemu jarzmu… Rzuca się na szyję, gdy mówi: „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie, a ja was pokrzepię: weźmijcie jarzmo moje na siebie” (Mt 11,28 n.). W taki sposób obejmuje cię, gdy wracasz.

św. Ambroży (+ 397)

Miejsce na Placu Mariackim, w którym narożnik kościoła św. Barbary z Ogrójcem zbliża się do fary Mariackiej, uchodzi za najbardziej malowniczy zakątek starego Krakowa.